Góry

Za co polubiłem Sulov

SOOVAutorzy 27 lipca 2018
Za co polubiłem Sulov

A dokładniej Sulov-Hradna. Bo jak napisałem znajomemu czecho- i słowako-filowi, że byliśmy w Sulovie na weekend, to dostałem namiary na kilka miejsc z pytaniem, który to Sulov 🙂
Sulov-Hradna, kraj żyliński, Słowacja. Wioska licząca nieco mniej niż tysiąc mieszkańców.
Wspinacze, zwłaszcza z okolic Bielska-Białej powinni znać, a co najmniej kojarzyć to miejsce. Bo tamtejsze rejony to raj dla wspinaczy: “Sulovskie Vrchy to wymarzone miejsce dla miłośników wspinaczki. Najczęściej słychać tu rozmowy o przejściu drogi 6+ czy 9-, na wędkę albo z własną asekuracją.”
Tekst Joanny z 2009 roku

My jednak w lipcowy weekend pojechaliśmy tam połazić, poszwendać się, słowem powłóczyć się po tamtejszych górach. Taki niewymagający trekking i nowe tereny. Wpisuje się to w nasze trwające od kilku miesięcy zamiłowanie do naszych południowych sąsiadów. Bo Czechy i Słowacja ciągną nas do siebie. Nasza wycieczka była wymyślona na szybko. W piątek decyzja, i w sobotę rano zajechaliśmy na jedyny w Sulovie kemping, pod namiot. Taka mikro-podróż 🙂

Widok na Sulov

Widok na Sulov

Sulov to mała wioska położona pięknie w dolinie. Tak naprawdę to dwie wsie Sulov i Hradna, położone w odległości kilometra od siebie, połączone administracyjnie w 1898 r. W Sulovie centralne miejsce zajmuje bar-restauracja. Uwielbiamy słowackie bary. Można wypić dobre piwo, zjeść regionalne dobre jedzenie i pogawędzić. Nikt się nie spieszy, piwo przyjemnie gasi pragnienie. Ten bar to za czasów pobytu Joanny kilkanaście lat temu to była speluna – tak go zapamiętała. Obecnie bar się rozbudował, ma część restauracyjną, zadaszone ławy na zewnątrz. Można dobrze wypić i zjeść. Za gotówkę.
Bo kartą nie zapłacimy. Srodze się zawiedliśmy, gdy zachęceni przyniesionymi do innych stolików hranolkami i wysmażanym syrem połakomiliśmy się na nie. Niestety gotówka poszła na piwo i tylko smakiem się obeszliśmy. Cóż, mniej pić trzeba! 🙂

Za co polubił Sulov i Wy też możecie?

Sulov leży w dolinie otoczony polami i łąkami i górami. Góry nie są wysokie, najwyższy szczyt Zybrid to 868 m n.p.m. Za to są urzekające swą różnorodnością. Bo mamy tutaj:

1) skały, całe mnóstwo form skalnych. Niektóre skały wyglądają jakby ktoś je wziął i poumieszczał to tu, to tam. Spektakularny jest, w formie maczugi, Budzogan. Warto wybrać się, aby go obejrzeć. Tak samo piękna jest około 8-metrowa Gotycka Brama. A dalej formacja skalna pod mówiąca wiele nazwą Śpiący Dinozaur 🙂
Zresztą zobaczcie sami:



2) graniówka – tak w skrócie nazwałem swojego faworyta. Z Sulova wychodzi się żółtym szlakiem w kierunku Siodła Patuch. Tam też odchodzi trasa w kierunku wspomnianego Budzogana. Trasa jest dobrze oznakowana, mimo braku szlaku turystycznego. Podczas deszczu albo po opadach podejście pod górę może sprawiać problemy. My po zaliczeniu słynnej maczugi zdobyliśmy najwyższy szczyt Zybrid i wróciliśmy na Siodło Patuch. Zanim zejdziemy w dół proponuję odwrócić się i popatrzeć na piękną Wielka Fatrę:

Sulov - widok na Wielką Fatrę

Sulov – widok na Wielką Fatrę

Z Siodła Patuch przyzwoite podejście prowadzi nas granią. Po wyjściu na górę z lasu będziemy szli górą wzdłuż Sulova. Piękna panorama z lewej strony. Szlak prowadzi to w dół, to w górę. Czasem zbacza lekko w bok, jednocześnie na fajne punkty widokowe są wydeptane ścieżki. Uważać jednak należy ze skrótami. Lepiej się trzymać szlaku, bo czasem ścieżka zaprowadzi nas na manowce i trzeba będzie grzecznie zawrócić na szlak, chyba, że mamy doświadczenie w zejściach po skałach. I oczywiście uważamy na punktach widokowych. Jeden krok i mamy pod butem pustą przestrzeń i korony drzew poniżej 🙂

Szlak jest piękny i do tego pusty. Idąc w niedzielę na odcinku Siodło Patuch – Pod Rohacem spotkaliśmy kilka osób. I to dopiero w okolicy Pod Rohacem, bo to skrzyżowanie kilku szlaków. A pogoda była w miarę w porządku, ciepło, duszno, zagrożenie burzami 😀 (faktycznie zaczęło grzmieć, a potem padać, gdy chowaliśmy już namiot do auta).

A oto co napisali o tej trasie nasi przyjaciele Hasające Zające:
“Ostatnią opcją będzie przespacerowanie całej pętelki. Jednak warto wspomnieć, że zielony szlak prowadzący z Roháčskégo sedla na Sedlo Patuch wiedzie już praktycznie lasem. Faktycznie jest tutaj pusto, mało kto spaceruje tym odcinkiem, są trzy, może cztery punkty widokowe, w tym jeden oferujący panoramę na Małą Fatrę na wschodzie. Jednak szlak o dziwo jest dość męczący. Maszeruje się grzbietem, z licznymi podejściami i zejściami.”
http://hasajacezajace.com/sulowskie-skaly/

Polecamy też gorąco powrót z Pod Rohacem do Sulova żółtym szlakiem. Gdy będziecie schodzić, to po zaliczeniu dwóch drabinek polecam odwrócić się i spojrzeć do góry na skały. Tak samo jak wyjdziemy już z lasu na łąkę. Widok bajka 🙂

Sulov ma również zamek, czy raczej ruiny zamku. Mnie osobiście średnio przypadł do gustu, może z uwagi na ilość osób na górze. Nie przepadam za tłokiem. Zrobiliśmy kilka fotek i wróciliśmy na szlak.

Nie da się ukryć, że Sulov nie jest dla ambitnych, spragnionych wyzwań i rekordów turystów. My wychodząc rano na szlak wracaliśmy do wioski krótko po 12-13 godzinie. Tutaj raczej lepiej wczuć się w senną atmosferę słowackiej wioski. Usiąść z piwem i hranolkami. Ale w głowie być wspomnieniem na szlaku w sulovskim lesie.



Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych w Polityce prywatności.

Akceptuję